Po ostatnim gwizdku arbitra w meczu przeciwko Koronie Kielce mógł być umiarkowanie zadowolony. Jego Legia podzieliła się punktami (0:0) z drużyną prowadzoną przez Ryszarda Tarasiewicza. Dla Dominika Furmana (22 l.), wychowanka Szydłowianki Szydłowiec były to pierwsze minuty spędzone na murawie w oficjalnym pojedynku po powrocie na Łazienkowską. Jak je ocenia?
TYGODNIK: Pojedynek z Koroną Kielce nie zachwycił kibiców. Legia, w której zagrałeś po raz pierwszy w oficjalnym meczu po zimowym wypożyczeniu nie stworzyła zbyt wielu bramkowych okazji.
- Do Kielc przyjechaliśmy po 3 punkty, a wracaliśmy z jednym. Cztery mecze bez wygranej (remis 1:1 w Pucharze Polski ze Śląskiem Wrocław, ligowa porażka z Jagiellonią Białystok i porażka 0:1 w meczu Ligi Europy z holenderskim Ajaxem Amsterdam – przyp.red.) to seria jakiej Legia dawno nie miała. Na pewno nie przystoi to zespołowi, który mierzy nie tylko w mistrzostwo Polski. W każdym meczu wychodzimy na boisko tylko po to by zwyciężać. Nie inaczej będzie i w kolejnych konfrontacjach. Oby forma i fortuna były po naszej stronie.
W spotkaniu przeciwko ekipie Ryszarda Tarasiewicza wystąpiłeś u boku Portugalczyka Helio Pinto. Do zespołu "wojskowych" po nie do końca udanej przygodzie we francuskiej Tuluzie wraca nowy, lepszy Dominik Furman?
- Wróciłem do domu i klubu, który ukształtował mnie pod względem piłkarskim. Drużyna Henninga Berga już w poprzednim sezonie udowodniła, że jest poza wszelką konkurencją w kraju. Wierzę, że w tym roku będzie podobnie. Moja przygoda z klubem z Francji miała potoczyć się zupełnie inaczej. Nie wyszło. Najbardziej cieszę się jednak z tego, że trener dał mi szansę gry w pierwszym meczu o punkty, bo na początku rundy wiosennej nie było tak różowo. Po pierwszym meczu trudno ocenić czy na Łazienkowską wrócił lepszy Furman. Chcę przede wszystkim grać regularnie, a co będzie czas pokaże.
Czego zabrakło by pozostać w kraju nad Sekwaną?
- Z pewnością gdybyśmy chcieli dłużej i poważniej porozmawiać na ten temat, wywiad nie trwałaby kilka minut, a co najmniej godzinę. Przyczyn jest wiele. Plusem jest to, że we Francji nauczyłem się agresywności na boisku, co udowodniłem w pojedynku z Koroną. Chce to również pokazać na polskich boiskach. Wiem jak wiele jeszcze nauki przede mną. Czas pokaże czy zrobiłem dobrze, decydując się na wypożyczenie do Legii.
Na Kolporter Arenie byłeś jednym z niewielu piłkarzy, którzy próbowali konstruować akcje ofensywne. Skąd tak mała ich liczba?
- Mieliśmy swoje okazje, a bramka na pewno by nas podbudowała. Każda seria jest po to by się z niej wyrwać. Następne mecze będą dobrą okazją do zrehabilitowania się przed kibicami. Nie możemy się załamywać. Gdybyśmy to zrobili, bylibyśmy nie na pozycji lidera, tylko na 3 lub 4 miejscu. A i z walką o europejskie puchary byłby problem. Nie liczę na to, że występem przeciwko Koronie dałem szkoleniowcowi powód by przy moim nazwisku postawił plusa.