Reklama

Nasze polskie strachy...

Nie tylko o naszych polskich strachach, opowiadają projektant Krzysztof, niedoceniony rzeźbiarz, czarownica Marica, drugi pisarz i gawędziarz Stanisław.


- Jacyś tam bardzo wielcy ludzie, to to nie są... Ale znany z telewizyjnego serialu aktor,  co bardzo ze zwierzętami się brata... Końmi i psami zwłaszcza. Niedoceniony - rzeźbiarz i architekt, wrócił do naszego powiatu. No i ten dziwoląg, co bez gumofilców ziemię zaczął uprawiać, gdzieś w okolicach Chlewisk i... strachy polityczne wystawił przeciw dzikom, żeby mu oziminy te sierściuchy nie ryły - wylicza gminy regionalista Stanisław, którego nieżyczliwi seksualnym gawędziarzem nazywają (bo niby bez sensu pier..li)

Obserwator wiejskich osobliwości w szydłowieckim powiecie, zapalając kolejnego papierosa, i zaginając kolejne palce, wraca do swej wyliczanki:

- Jest też feministka, pisarka - ale tylko internetowa, bo pieniędzy na wydanie jej książek - o wielkiej miłości i małych babskich problemach kobiet - intelektualistek, które tylko filozofują, a normalnych pierogów z mięsem i kapustą ulepić nie potrafią ... , nikt wdać nie chce.

- Jest też drugi podobno pisarz - podśmiewa się Stach regionalista - , ale ten to taki bardziej stąd, nasz miejscowy, co mu się nic w naszym Szydłowcu i okolicy - nie podoba. Napisał coś tam o naszych Żydach i jakiś ponoć kryminał  z drugiej wojny światowej, ale kupców na te opowiastki - nie było. To teraz, na razie nic nie pisze i wódkę pije...

Krzysztof i polityczne dziki


- Banalne, to stwierdzenie ale wielce prawdziwe. Na wsi, te strachy są zupełnie inne, niż w dużym mieście... Ale czy faktycznie większe są niż w Warszawie, czy w innej Łodzi lub Krakowie? To wielce, dyskusyjne... - twierdzi Krzysztof.

Prze blisko 30 lat był budowlanym projektantem, i to wcale nie anonimowym w projektowym biurze, w dużym mieście. - Byłem znany, dobrze opłacany ale wciąż "wewnętrznie" -  nie zrealizowany... Dlatego z Warszawy wreszcie uciekłem.  Uciekłem, i wreszcie odetchnąłem - w przenośni, ale także dosłownie. Kupiłem na wsi ziemię i chałupę, wyremontowałem ją i - "czasowo" zamieszkałem. Ale szybko okazało się, że już chyba na zawsze -  mówi jakby z cienieniem żalu, czy jakiejś inteligenckiej nostalgii.

I szybko zapewnia. - Nie, nie... Oczywiście, że niczego nie żałuję. Przeprowadzka na moją wieś, to dobra decyzja. Choć jak się okazało, trochę dla mnie ryzykowna... Bo dla miejscowych, jestem - raczej dziwakiem. A właściwie, nie raczej - ale na pewno. Nie chodzę do kościoła, za mało piję..., na głowie kapelusz, no to już jestem... podejrzany...  Taki - malowany ptak, z gniazda Warszawa.

- Pyta pan o tak zwaną integrację z miejscowymi. Ależ oczywiści próbowałem... i to aż dwa razy (...). I na trzeźwo i po pijaku. I więcej raczej już nie spróbuję... Do emerytury jeszcze daleko, według prezesa - ponad dziewięć lat. A jeśli lemingi jakimś cudem wrócą do władzy, to jeszcze więcej.

Na długie lata "wsiąkłem" w jakieś duże biuro projektowe. Teraz z konieczności (ze względu na odległość), "własna działalność gospodarcza" jakieś tam zlecenia... (sam zapłać ZUS, to niewiele zostaje (...). Z uprawy ziemi, wielkich pieniędzy się nie spodziewam. A te trochę niekonwencjonalne strachy, to na dziki. I jak na razie działają, może dlatego, że podobnie jak miejscowi, te dzikie zwierzęta wolą unikać, takich jak ja dziwolągów...

Czarownica Marica pisze


- Imię moje?... - Powiedzmy - Marica. Czego ja się boję najbardziej?... Wstrętnej, ohydnej starości... Mam ju 32 lata. Po marketingu i zarządzaniu jestem, w Radomiu  i tam w takiej prestiżowej agencji pracowałam. Powołaniem moim jest pisanie i właśnie piszę. Wróciłam na wieś, bo tam czasu na pisanie nie miałam... Teraz mam i piszę. To są powieści głębokie i bardzo romantyczne, dużo w nich przemyśleń moich...

- A ci tu, na tej denerwująco spokojnej wsi pod Jastrzębiem, gdzie tylko same staruszki  tylko jeszcze zostały, bo staruszkowie jakby szybciej umierają, a młodzi w ostateczności wyjeżdżają do wielkiego Radomia, bo na razie muszą zarobić, aby wyjechać gdzieś dalej - do Warszawy, Łodzi czy zagranicę - czego oni się boją?...

- Mnie najbardziej, bo uważają mnie za czarownicę i boją się, że na miotle przelecę nad ich kurnikiem... i kury jajek nieść przestaną. Boją się moich bardzo kolorowych strojów, moich fioletowych paznokci i włosów... Zapachu moich perfum się boją, bo ja widzę jak się z niby dyskretnym wstrętem, daleko ode mnie w wiejskim sklepiku odsuwają. Za bardzo jam inna, i tego najbardziej się boją...

Architekt się przechadza...


-Wszystko to, ćwoki są. Nie znają się na polityce, ani na rządzeniu... A ja architektem jestem i rzeźbiarzem, i to umiem. A oni się na tym nie znają... I moich dzieł w godnych ich wartości miejscach postawić na cokołach, nie chcą. Bo to, choć niektórzy z miasta, to zwyczajne wiejskie ćwoki są, proszę pana i mojej artystycznej wielkości - się boją... - wysoki, niemłody już mężczyzna, wyrzuca z siebie rzeźbiarskie pretensje i patrzy gdzieś daleko, przed siebie.  I uśmiecha się do swoich kolejnych, nowych rzeźb, które ustawi w swoim zaludnionym wyrzeźbionymi przez siebie postaciami, które każdego dnia z zastygłym podziwem patrzeć będą, na przechadzającego się wśród nich - ich stwórcę.

Drugi pisarz straszy


- Wszystko tutaj, jest mocno pokręcone... Udają, że Żydów u nas - jakby nie było. Lokalna polityka, jakby taka jakaś malutka. I pomysły mizerne, rachityczne, czasami księżycowe. Bywa, że objawia się to jakimiś ciasteczkowymi czy indiańskimi fanaberiami. Czasem ociera się to o "Latający cyrk Monty Pythona", ale tylko ociera, do oryginału tym ekstrawagancjom, bardzo bardzo daleko - uważa Roman, literat.

- Tu boją się wielkości i wielkich pomysłów. Unikają wielkich wyzwań, przerażeni są ich skalą, a ja boję się tej ich miłości, do gnuśnej stagnacji. Dlatego piszę, i będę im ten gminny strach, wciąż wytykał - odgraża się nieznany wielki pisarz, spod małego Szydłowca.


Marek Barański

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Szydlowiecki.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do