Reklama

Niechęć i aprobata

W orońskim Centrum Rzeźby Polskiej otwarto wystawę prac Bolesława Biegasa - "Księga życia".

Niezwykłe prace B. Biegasa wzbudzały niechęć jednych, aprobatę drugich, ale nikogo nie pozostawiały obojętnym. Na skutek stałego przebywania poza granicami kraju artysta był, i jest nadal, bardziej znany w stolicy Francji niż w Polsce. Po jego śmierci w 1954 roku większość prac trafiła do zbiorów Biblioteki Polskiej w Paryżu, gdzie do dzisiaj są organizowane czasowe prezentacje jego dorobku.

Na wystawie w Galerii "Oranżeria" prezentowana jest ta niewielka część spuścizny artysty, która pozostała w Polsce. Kuratorami wystawy, która potrwa do 7 czerwca br. są Monika Bartoszek i Jarosław Pajek.

- Rzeźby sprowadzono ze zbiorów Muzeum im. Xawerego Dunikowskiego w warszawskiej Królikarni. Nawet w tak niewielkim wyborze dają świadectwo niezwykłego talentu i bezkompromisowości twórcy. Rzeźby pochodzą z wczesnego okresu działalności – czasów studiów na krakowskiej uczelni lub niewiele późniejszych, kiedy związki artysty z krajem były najsilniejsze. Centralnym punktem wystawy jest gipsowy odlew dzieła "Księga życia" z 1901 roku, które w dużym stopniu zadecydowało o losach i karierze artysty - poinformowali kuratorzy wystawy.



Cudowne zwroty akcjiBolesław Biegas (1877–1954) to jeden z najbardziej oryginalnych polskich artystów, który swój niepowtarzalny styl zawdzięcza trudnej, a jednocześnie pełnej cudownych zwrotów akcji biografii.Ten utalentowany rzeźbiarz, malarz, dramatopisarz i teoretyk sztuki wywodził się ze środowiska wiejskiego i doświadczył wszelkich upokorzeń niedostatku. Skutkiem szczęśliwych zbiegów okoliczności i zapatrywań epoki pozytywizmu, miał szansę zdobyć wykształcenie i zmienić pozycję społeczną. W wyniku publicznej zbiórki pieniędzy rozpoczął studia w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie.Kolejną cezurą w jego biografii był konflikt z profesurą krakowskiej wszechnicy, zakończony głośnym wydaleniem z jej murów. Bezpośrednim powodem tej sytuacji była rzeźba zatytułowana "Księga życia", którą otaczała atmosfera skandalu. Los uśmiechnął się do niego ponownie, gdy dzięki stypendium Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych wyjechał do Paryża, by tam założyć własną pracownię i uniezależnić się od wszelkich rygorów pedagogicznych. Zdobył też nowych protektorów, którzy nie szczędzili funduszy na jego rozwój artystyczny.



 
Reklama

Reklama

Wideo Szydlowiecki.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do