Od początku sezonu znajduje się w dobrej dyspozycji. Dzięki jego zagraniom, warszawska Legia pokonała w 1. kolejce Ekstraklasy Śląsk Wrocław 4:1. Choć nie zyskał uznania w oczach selekcjonera reprezentacji Adama Nawałki (zabrakło go w gronie powołanych na wrześniowe mecze eliminacyjne do EURO 2016 z Niemcami i Gibraltarem) broni składać nie zamierza. Wychowanek Szydłowianki Szydłowiec, Dominik Furman specjalnie dla Czytelników TS wspomina m.in. spotkania pucharowe z albańskim FK Kusesi i ocenia losowanie fazy grupowej Ligi Europy.
O porażce w meczu o Superpuchar...
- Z pewnością inaczej wyobrażaliśmy sobie spotkanie w Poznaniu (Legia przegrała 1:3, honorowego gola dla gości strzelił w 90 min. Michał Żyro – przyp.red.). Był to mecz o pierwsze trofeum w sezonie. Graliśmy na stadionie rywala, który od lat nie tylko w nas, ale także u kibiców wzbudza dodatkowe emocje i pokłady energii. Byliśmy podwójnie zmotywowani, przegraliśmy, ale taka jest piłka. Życie sportowca pokazuje, że czasami zimny prysznic przydaje się. Po porażce, w lidze poszło już znacznie lepiej. Szkoda, że w ostatnich meczach o mistrzostwo Polski zostaliśmy zastopowani. Mocno zaskoczeni byliśmy porażką z Koroną na Łazienkowskiej.
O meczu inaugurującym rundę jesienną...
- W stolicy Dolnego Śląska pokonaliśmy zespół trenera Tadeusza Pawłowskigo 4:1. Udało się wpisać na listę strzelców i dodatkowo zaliczyć 2 asysty przy trafieniach kolegów. Szczerze mówiąc, spotkania nie zaliczę do udanych. Ze swojej postawy byłem bardziej zadowolony w innych meczach. Pod względem statystyk, rzeczywiście wygraną we Wrocławiu można uznać za najlepszy występ Furmana w Legii.
O wywalczeniu miejsca w składzie...
- Czy kontuzja naszego dotychczasowego kapitana Ivicy Vrdoljaka miała wpływ na to, że wskoczyłem do podstawowego składu trzeba pytać trenera Berga. Nie oceniam tego w ten sposób. Wiele osób, tak twierdzi. Dla świętego spokoju powiem: Ok, niech tak pozostanie. Dobra forma i to w jakiej dyspozycji się znalazłem na pewno miała znaczenie. Potwierdza to, że szkoleniowiec nie pomylił się, stawiając na mnie. Zawsze staram się robić swoje. Trenuję, przygotowuję się do meczów, gram. Cieszę się, że zdrowie dopisuje i nie muszę narzekać na kontuzję. Do każdego spotkania podchodzę profesjonalnie. A to w futbolu zawodowym klucz do połowy sukcesu.
O metamorfozie drużyny...
- Najbliższe spotkania po reprezentacyjnej przerwie musimy wygrać. Legia to zespół, który w każdym spotkaniu walczy o 3 punkty. W przyszłość patrzymy z optymizmem, ale z drugiej strony musimy wrócić na szczyt ligowej tabeli.
O dwumeczu z albańskim FK Kukesi...
- Po losowaniu przedostatniej rundy eliminacyjnej Ligi Europy, wiedzieliśmy że grając na wyjeździe może być gorąco. Dosłownie i w przenośni. Niestety sprawdził się czarny scenariusz. Jedna z osób siedząca na trybunach trafiła kamieniem w głowę Ondreja Dudę. Nieprzyjemnie to wyglądało, tym bardziej, iż mogło zakończyć się tragicznie dla samego pomocnika. Skończyło się na rozcięciu głowy. Gdyby kamień trafił go w oko, nie wiem jak zareagowaliby nasi kibice, którzy swoją cegiełkę do zachowania albańskich fanów również dołożyli. Mimo, iż przez cały mecz dopingowali nas fantastycznie. Najważniejsze, że z dwumeczu wyszliśmy zwycięsko.
O horrorze z Zorią Ługańsk...
- Czwartkowy rewanż musieliśmy mieć pod kontrolą. Wiadomo, że bramki strzelone na wyjeździe liczą się podwójnie. Przy jednobramkowej zaliczce z pierwszego starcia, trener uczulał nas by się stracić gola. Po tym jak Zoria wyrównała, różne myśli pojawiły się w głowie. Całe szczęście, że to prowadziliśmy dwukrotnie. Goście zdołali jednak doprowadzić do remisu. Na pewno trudniej grałoby nam się w momencie, kiedy musielibyśmy gonić wynik. Nie wiem jak wówczas zespół by zareagował. Mieliśmy handicap. Dreszczowiec zakończył się triumfem. Takie spotkania budują charakter. Nie myślimy już o tym meczu. Po losowaniu fazy grupowej LE wiemy, kto będzie naszym rywalem.
O przeciwnikach w fazie grupowej Ligi Europy...
- Trafiliśmy do silnej grupy z włoskim Napoli, belgijskim Club Brugge oraz duńskim FC Midtjylland. I bardzo dobrze, bo tylko z silnymi przeciwnikami będziemy mogli sprawdzić swoją wartość. Po to się trenuje i gra w piłkę, by mierzyć się na arenie międzynarodowej. Nie ma się co oszukiwać: każdy chce grać z najlepszymi. Nawet gdybyśmy mieli przegrać wszystkie spotkania w tej fazie, bo i tak będzie to super doświadczenie. Oczywiście, każdy mecz chcemy wygrać i wyjść z grupy. To jest celem. Pewnie inne polskie zespoły, chciałby być na miejscu Legii. Nie można mówić, że nie mamy szans. Wyjdziemy na boisko i postaramy się sprzedać jak najlepiej.
O braku powołania do reprezentacji...
- Nazwisko Furman nie znalazło się w gronie powołanych do kadry Adama Nawałki. Nie ma nad czym dyskutować. Tak zadecydował selekcjoner. Trener wybrał innych piłkarzy. Nie znam piłkarza, który nie chciałby założyć biało-czerwonej koszulki. Każdy chce grać w kadrze. Po dobrym początku sezonu, po kilku meczach miałem nadzieję, że powołanie przyjdzie do klubu. Skupiam się jednak na tym, co dzieje się obecnie.
Czy wiesz, że...
Dominik Furman do warszawskiego zespołu z Szydłowianki Szydłowiec trafił w 2006 r. W jego barwach zadebiutował w drugiej połowie sezonu 2011/12. Ma za sobą grę w reprezentacji Polski do lat 20, zaś pod koniec 2012 r. zadebiutował w kadrze A (Polska pokonała w Turcji 4:1 Macedonię). 16 stycznia 2014 r. został zawodnikiem francuskiej Toulouse. 12 miesięcy później wrócił do Legii Warszawa w ramach półrocznego wypożyczenia. Dla wojskowych rozegrał 70 spotkań, w których zdobył 3 bramki. W kraju nad Sekwaną nie było już tak dobrze. Jego bilans to 5 meczów, 0 goli. Na swoim koncie ma tytuły mistrza kraju z Legią (2012/13, 2013/14) oraz Puchar Polski (2011/12, 2012/13).