- Sytuacja była dynamiczna, bowiem załamanie pogody nastąpiło w krótkim odstępie czasu – mówi w rozmowie z TYGODNIK-iem Bartłomiej Wilczyński, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Szydłowcu. Do powiatowego stanowiska kierowania w ciągu godziny zaczęły spływać kolejne zgłoszenia. Zawodowi strażacy o wsparcie, musieli się zwrócić do ratowników z OSP. Tak sporej ilości opadów, jakie spadły na jeden metr kwadratowy szydłowieccy strażacy nie odnotowali już dawno. Mówi się o 40 litrach na metr kw. Nic dziwnego, że nawet kanalizacja deszczowa, nie była w stanie przyjąć wody. Najwięcej pracy strażacy mieli w Świerczku, w gminie Szydłowiec. Woda dostała się do dwóch gospodarstw.
Koparka, pompy, strażacy
- Sytuacja była na tyle poważna, że potrzebny był nie tylko nasz sprzęt, ale także koparka Wodociągów i Kanalizacji – informuje mł.bryg. Arkadiusz Madej, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej. Woda najpierw zebrała się na polu, a później przedostała na teren prywatnych posesji. W ruch poszły m.in. specjalistyczne pompy, niezbędne do usuwania skutków podtopień.
- Woda spływała z pól. Istniało zagrożenie, że dostanie się do domów – podkreśla nasz rozmówca. Na szczęście i tym razem szydłowieccy strażacy stanęli na wysokości zadania. - Nasze działania trwały blisko cztery godziny. Oprócz dwóch zastępów z PSP, pomagali nam również ratownicy z OSP Wola Korzeniowa, OSP Majdów, OSP Szydłowiec, OSP Wysoka, a także OSP Jankowice – relacjonuje mł.bryg. Madej.
Deszcz utrudnił życie nie tylko mieszkańcom Świerczku. W Szydłowcu, na ul. Kościuszki na wysokości domu towarowego i Zespołu Szkół Ogólnokształcących im. H. Sienkiewicza trudno było przejechać autem. - Ruch odbywał się w sposób wahadłowy. Przy większej prędkości, auta nie miałby szans na pokonanie tej przeszkody – twierdzi dowódca JRG. W tym przypadku strażacy nie interweniowali. Dopiero kiedy deszcz przestał padać, droga była całkowicie przejezdna. Nie oszczędziła natomiast wspomnianego "ogólniaka". - Wypompowywaliśmy wodę z piwnicy. W działaniach, trwających blisko 1,5 godziny wziął udział jeden zastęp PSP. Łącznie 4 ratowników – opowiada dowódca jednostki.
Naporu nie wytrzymały również skarpy rowów przy placu budowy krajowej trasy nr 7. - Prognozy pogody w minionych dniach nie były zbyt korzystne. Mamy nadzieję, że sytuacja poprawi się – zaznaczył mł.bryg. A. Madej.
Prezes Wodociągów: to kwestia techniczna
Czy Szydłowiec jest gotowy na przyjęcie takie ilości wody? W środę mogliśmy się przekonać, że nawet z anomaliami pogodowymi kanalizacja nie jest w stanie wygrać. A może zawiniło co innego?
- Kilka dni temu poleciłem sprawdzenie i udrożnienie studzienek kanalizacyjnych. Zostało to wykonane, dlatego też przyczyn podtopień szukałbym gdzie indziej – mówi w rozmowie z TYGODNIK-em Dariusz Kujbida, prezes szydłowieckiej spółki Wodociągi i Kanalizacja. - Fakty są takie, iż kanalizacja deszczowa nie była w stanie poradzić sobie z przyjęciem tak dużej ilości opadów. Zawiodła kwestia techniczna – dodaje.
- Mieliśmy do czynienia z ekstremalną sytuacją. Takich warunków nikt się nie spodziewał – wyjaśnia prezes Kujbida. I dodaje, że to co działo się w środę na ul. Kościuszki, to nie pierwsza tego rodzaju historia. - Trudno jest zaprojektować kanalizację na ekstremalne warunki – dodaje.
Czy wiesz, że...
Ponad 2 lata temu, szydłowieccy strażacy zmagali się z podtopieniami na terenie gminy Chlewiska. Ulica Czachowskiego będąca fragmentem drogi wojewódzkiej 727 została całkowicie zalana na odcinku 250 m w skutek czego została całkowicie wyłączona z ruchu. Policja zorganizowała objazdy. Szybki napływ wody powodował przepełnianie się rowów i przepustów odpływowych co spowodowało spiętrzenie się wody w obniżonych terenach i podtopienia piwnic domów mieszkalnych i posesji. Zagrożony podtopieniami był kompleks Manor House, piekarnia, bank oraz prywatne posesje. W pierwszej fazie, działania służb polegały na budowaniu obwałowań z worków z piachem wzdłuż zalanych ulic w celu obrony zagrożonych posesji a także wypompowywaniu wody z posesji.
Komentarze opinie