- Breeedzisz Stefan... Jak to?... - koparka tonie?... Ja rozumiem, że zmiany klimatyczne nadchodzą, ale żeby już u nas, na Mazowszu. Nie uwierzę... - powątpiewał szef wiejskich strażaków.
- Przyjeżdżaj komendancie, a uwierzysz. My już jesteśmy, nie ma kto dowodzić... - alarmował strażak ochotnik.
- Nie wierzę... A jeśli to prawda, to nic nie poradzimy. My łódek - nie mamy. Niech ratują ci z powiatu. Zawodowcy, pieprzeni... - irytował się szef ochotników. - No, dobra wigilia musi poczekać, już jadę - zapewnił komendant.
Obfite, deszczowe opady spowodowały wylanie niewielkiej rzeczki i zalanie dostępu, do pozostawionej pod remontowanym mostem koparki... Do tego powodziowego zagrożenia doszło w Pawłowie (gm. Chlewiska na Mazowszu) w Wigilię.
Wylała rzeczka Kobyłka, lewy dopływ Szabasówki. Zalanie pozostawionej koparki, to najprawdopodobniej, nie tylko przyczyna nadmiaru deszczówki, ale także zbyt mała średnica rur odpływowych na tej mostowej przebudowie... - sugerowali nieoficjalnie, niektórzy strażaccy ratownicy.
- Aby koparka mogła wyjechać z zagrożonego terenu, trzeba było wypompować mnóstwo wody. Wtorkowa akcja trwała prawie trzy godziny. Uczestniczyło w niej sześć strażackich zastępów z zawodowej JRG oraz druhowie z OSP Chlewiska, Pawłów, Dobrut i Wola Lipieniecka - informowała powiatowa komenda PSP.
Mimo strażackich starań, wody wcale nie ubywało... - A już przecież w wąwozie, w którym garażowała koparka było jej na jakieś, ponad metr - relacjonował przygodny obserwator, tej specyficznej wiejskiej, wigilijnej "szopki".
- Zamiast pierwszych kolęd, coraz bardziej natrętny warkot ssących pomp, ściągał na miejsce przedstawienia z żółtą koparą w roli głównej, coraz więcej gapiów, mężczyzn i dzieci, którzy bynajmniej wcale nie pomagali, wypompującym wciąż chlupocące dostawy z rzeczki Kobyłki...
- Tatuś, a dlaczego ta koparka nie pływa, taka ładna i żółta jest, jak ta łódka w Darłówku, cośmy na niej w wakacje pływali. Głupotków, nie opowiadaj Kevinku i wyjdź z tego błocka... , nie przeszkadzaj druhom strażakom - strofował ojciec-obserwator, kilkuletniego synka.
- To Syzyfowy, daremny trud... - zaczęli przebąkiwać niektórzy druhowie ochotnicy. Gapie diagnozowali dotychczasową akcję bardziej dosadnie. - Gówno dają te pompy!, ino wigilijne powietrze zasmrodzają, spalanej ropy wydechem.... To robota głupiego!...
- Faktycznie, dla koparki zaczynało być coraz bardziej niebezpiecznie. Niewiele już brakowało, żeby zalało te filtry powietrza, i silnik żeby zalało - przyznał ochotnik, który został podmieniony przy ssącej pompie, przez innego strażaka.
- Dlaczego koparka nie pływa?...Ta nasza, marki Catepilar waży blisko 15 ton. Faktycznie niewiele brakowało do zlania filtra, a w konsekwencji do zniszczenia silnika. Na szczęście dało się tego uniknąć... A było o co zabiegać, bo taka koparka kosztuje około pół miliona złotych - poinformował Krzysztof Ciupa, szef mostowo-drogowej przebudowy.- Faktycznie, dozorujący sprzęt budowlany powinni nas o zalewaniu koparki powiadomić wcześniej. Ale działo się to w nocy, znaczne ilości wody z przepełnionej deszczowymi opadami rzeczki wlały się do wykopu, w którym stała nasza koparka. No cóż stało się... Ale najważniejsze, że dobrze się zakończyło... Za udaną ratowniczą akcję serdecznie dziękujemy wszystkim strażakom i ich dowódcom - podkreśla kierownik budowy.
Komentarze opinie