Reklama

Marcin potrzebuje pomocy. To przyszło jak grom z jasnego nieba!

Marcin to mój jedyny syn, a ja od kilkunastu lat walczę o jego zdrowie. Padaczka lekooporna spowodowała poważne opóźnienie psychoruchowe. Przez pandemię, przez brak normalnych wizyt i przez brak rehabilitacji mamy regres. Stan Marcina pogorszył się... - mówi pani Beata, mama Marcina.

Nagle usiadł bez ruchu...

Marcin to jedyne dziecko pani Beaty. - W swoim życiu mam tylko jego. Nie mogę patrzeć, jak cierpi. Nie mogę pozwolić na to, by choroba całe życie wyrządzała mu krzywdę. Miesięczne koszty leczenia są jednak ogromne. Zbyt duże, bym sama mogła je pokryć. Jestem jedyną osobą, na którą Marcin może liczyć – dlatego proszę Was o pomoc - zwraca się z apelem o pomoc kobieta.

Marcin miał dwa latka, kiedy po raz pierwszy doszło do ataku padaczkowego. - Położyłam go spać. O 23.00 nagle usiadł – bez ruchu i bez świadomości, z wywróconymi do góry oczami. Całe jego ciało zesztywniało. Nie przypominał już tego zdrowego dziecka, z którym bawiłam się jeszcze kilka godzin temu. Mówiłam do niego, ale on nie słyszał moich słów. Choć z tyłu głowy pojawiały się najczarniejsze scenariusze, liczyłam na to, że w szpitalu lekarze mnie uspokoją.

 Marcina zabierano z jednych badań na kolejne. Diagnoza, którą usłyszałam, zamiast uspokoić, zabrała ostatnie okruchy nadziei: epilepsja lekooporna. To oznaczało, że ataki będą powracały, wyrządzając jeszcze większe szkody i niszcząc życie Marcina - opowiada matka.

Padaczka sieje spustoszenie

Jak przyznaje kobieta życie z dzieckiem chorym na padaczkę to czuwanie. - Każde zachowanie, które wydaje się być podejrzane, wzbudza strach. Zawsze trzeba mieć przy sobie telefon, bo jeśli zabraknie go w momencie nieoczekiwanego ataku, może dojść do tragedii - przyznaje.

Życie matki i syna to ciągłe wizyty u lekarzy, pobyty w szpitalu i badania. W końcu udało się znaleźć lek, który zminimalizował liczbę ataków. Było lepiej, choć co jakiś czas się zdarzały, widać było poprawę. Aż do 2014 roku... 

- Do dziś nie wiemy, co spowodowało tak drastyczne pogorszenie się stanu zdrowia. W ciągu kilku tygodni straciliśmy wszystko, co Marcin wypracował przez lata. Choroba paraliżowała jego ciało – nie mógł połykać, tracił kontrolę nad własnym ciałem, przestał chodzić. Wtedy właściwie nie spałam, bo nie wiedziałam nawet, czy następnego dnia nie usłyszę, że to koniec, że czas się pożegnać. Marcin był w stanie krytycznym. Na przekór diagnozom lekarzy stan Marcina zaczął się poprawiać. Niestety przez padaczkę Marcin jest opóźniony intelektualnie i ruchowo. Wciąż potrzebne są kosztowne leki i rehabilitacja, które będą w stanie naprawić krzywdy, które wyrządza mu choroba.

Jak przyznaje pani Beata przez pandemię przez brak normalnych wizyt i przez brak rehabilitacji pojawił się ponowny regres. - Powróciły ataki padaczki, przy których Marcin traci przytomność, powstają przykurcze pod kolanami, pojawiły się problemy z jedzeniem... Konieczna jest prywatna rehabilitacja i leczenie. Koszt turnusu rehabilitacyjnego to ok. 5 tys. zł. Niestety – wszystko to jest bardzo kosztowne, a nam zaczyna brakować środków! Dlatego proszę o pomoc....

 

fot. archiwum prywatne

 

 

Zbiórka dla Marcina

23-letni Marcin Błaszczyk cierpi na epilepsję lekooporną, nadpobudliwość psychoruchową z deficytem uwagi, kwasicę metaboliczną, hipoplazję szpiku kostnego.
Do 9 października na rzecz chłopaka prowadzona jest zbiórka pieniędzy za pośrednictwem portalu siepomaga.pl.

Marcina można także wesprzeć odliczając na jego rzecz 1% podatku.
Wystarczy w wypełnianym zeznaniu podatkowym wpisać Numer KRS 0000396361 oraz Cel szczegółowy 1% 0030908 Marcin.

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Szydlowiecki.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do