
Każdy z nas może znaleźć się w sytuacji, gdy będzie zmuszony poprosić o pomoc innych. I nie ma w tym nic złego, bo jak powiedział Ojciec Święty Jan Paweł II: "Człowiek jest wielki nie przez to co posiada, lecz przez to kim jest, nie przez to co ma, lecz przez to czym dzieli się z innymi". W takiej sytuacji jest obecnie rodzina państwa Sewerynów z Mirowa, której ogień strawił dom i większość dobytku życia. Po tragedii próbują stanąć na nogi, aby zapewnić swoim trzem synom godne warunki do życia. Potrzebna jest pomoc finansowa i rzeczowa.
Bez dachu nad głową
Pożar zabrał pięcioosobowej rodzinie dom. Z dnia na dzień państwo Sewerynowie, rodzice trzech chłopców: 7-letniego i 4-letnich bliźniaków Alana i Natana zostali bez dachu nad głową!
Pani Marta bardzo dobrze pamięta dzień, w którym doszło do nieszczęścia. - Był 12 września ub. roku. Wraz ze starszym synem pojechałam do teściów pomagać w przygotowaniu przyjęcia komunijnego brata mojego męża. Było ok. godz. 10.00. Mąż natomiast został z dwójką najmłodszych dzieci w domu. Około godziny 13.30 zadzwonił do mnie przerażony mówiąc, że nasz dom się pali. Bez chwili zastanowienia, rzucając wszystko, wsiadłam w samochód i wraz ze szwagierka pojechałam do domu. Za nami siostra wraz z bratem męża. To była chwila. Zaczęliśmy wraz z sąsiadami wynosić wszystko co było możliwe na tamten moment do uratowania. Ratowaliśmy najważniejsze rzeczy, czyli dokumenty i ubrania. Sprzęt pomogli wynieść sąsiedzi jeszcze przed przyjazdem straży pożarnej. Przez chwilę nie mogliśmy wejść, aby dalej wynosić, bo zrobiło się zwarcie. Po odłączeniu zasilania przez PGE strażacy zaczęli razem z nami i sąsiadami wynosić resztę rzeczy z pomieszczeń. Z mebli ani łóżek nie udało się nic uratować, bo już były zalane - opowiada pani Marta.
Góra spalona, dół zalany...
Mężczyzna zajęty domowymi obowiązkami nie widział, że ogień zajął dach. - Mąż sprzątał wtedy w domu, a dzieci bawiły się pod jego okiem na podwórku. W pewnym momencie zauważył dym unoszący się zza okna. Pomyślał, że ktoś może coś pali na podwórku i stąd ten dym. Wyszedł jednak z domu i zobaczył dym wyłaniający się z dachu naszego domu! Gdy zajrzał na strych, już cała góra była w płomieniach. Sąsiadka wzięła do siebie dzieci, a my wraz z innymi sąsiadami wynosiliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. Sąsiedzi zdążyli już zadzwonić po straż pożarną - opowiada.
Pożar zniszczył górną część domu, który był drewniany. Dolna część została zalana przez wodę, podczas gaszenia. - Spaliła się cała góra domu, pomieszczenia na dole zostały zalane i strop w korytarzu zawalił się. Po takich szkodach remontu nie opłaca się robić. W związku z tym staramy się zgromadzić pieniądze na postawienie nowego domu. Mąż ciężko pracuje w Starachowicach, żeby coś odłożyć na odbudowę domu. Ja natomiast zajmuję się domem i dziećmi, które chodzą do szkoły i przedszkola. Niestety często chorują. Chcielibyśmy uskładać 120 tys. zł. Wiemy że wydatki będą o wiele większe, jednak nie chcemy nadużywać ludzkiej pomocy, bo wiemy jakie obecnie są czasy. Jednak od początku jesteśmy wdzięczni z całego serca każdemu kto wpłacił nawet złotówkę. Będziemy wdzięczni wszystkim, którzy dołożą swoją cegiełkę - mówi kobieta.
Obecnie rodzina mieszka w lokalu przyznanym od gminy do końca marca. - Jesteśmy umówieni na rozmowę z panem wójtem w związku z kończącą się umową.
Dziękujemy za dotychczasową pomoc
Rodzinie potrzebne są rzeczy codziennego użytku. Mając je mają również większe szanse na odłożenie pieniędzy na budowę. - Przede wszystkim potrzebna jest żywność długoterminowa, chemia, artykuły biurowe dla dzieci do szkoły, ubrania/obuwie zawsze są przydatne ze względu na to, że dzieci rosną - mówi pani Marta i przyznaje że ciężko jest jej prosić o taką pomoc, bo do momentu przed pożarem nie musieli nigdy prosić o pomoc.
Rodzinie można pomóc wpłacając pieniądze na zbiórkę na portalu: pomagam.pl, pomagam.pl/kazdygrosz.
- Po pożarze bardzo pomogła nam rodzina, znajomi oraz cała społeczność gminy Mirów, wójt Artur Siwiorek, sołtys naszej wsi, organizacje: Szlachetna Paczka, a także Pomocna Dłoń Szydłowiec i okolice. Pomogły również kościoły i parafianie z Mirowa, Gąsaw Rządowych i Jastrzębia oraz szkoła i przedszkole w Mirowie. Z całego serca dziękujemy wszystkim za dotychczasową pomoc - mówi.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie