
Zgodnie z planem, bez żadnych niemiłych niespodzianek odbyła się operacja serca 13-letniej Weroniki. Dziewczynka dochodzi do zdrowia po poważnym zabiegu w Stanach Zjednoczonych.
Pełni obaw, ale i nadziei na lepsze jutro, polecieli w połowie czerwca do Stanów Zjednoczonych. Celem wyprawy za wielką wodę była operacja 13-letniej Weroniki Kępas, która urodziła się z połową serca. Poważna wada utrudniała życie dziewczynce z Bieszkowa Dolnego. Co gorsze z każdym dniem zmniejszała szanse na przeżycie. Zabieg był konieczny. Ryzykownej operacji podjął się dr Hanley z Children`s Hospital Stanford (USA). Niestety koszty (wycenione na ok. 2 mln zł) przyprawiały o zawrót głowy. Z pomocą przyszli ludzie dobrego serca, którzy wsparli rodzinę z Bieszkowa Dolnego finansowo.
Warunkiem dopuszczenia dziewczynki do zabiegu, były pozytywne wyniki badań, które Weronika przeszła już na miejscu.
- Cewnikowanie przebiegło sprawnie, lekarze są zadowoleni i nie widzą przeszkód, by zoperować moje serduszko. Ciśnienie w płucach jest dobre a to jest najważniejsze. Tak się bałam, ale nie było tak strasznie, bo spałam a później nic nie pamiętałam. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem operacja będzie 14 lipca, ile potrwa nie wiem - informowała Weronika na facebookowym profilu.
Zgodnie z zapowiedzią, 14 lipca po północy czasu polskiego zaczęło się to na co, tyle czekano.
- Weroniczka już pojechała na blok operacyjny. Operacja planowo ma potrwać od godz 8.00 do 13.15 czasu amerykańskiego - poinformowała Karolina Kępas, mama Weroniki prosząc o modlitwę, żeby wszystko się udało. - Tak bardzo się o nią boję i nie mogę powstrzymać łez... Ona jest już taka duża i świadoma wszystkiego. Serce mi pęka widząc, kiedy płacze i prosi mnie, żeby jej nie zabierali, bo bardzo się boi...
Obawy, które wciąż pozostają, nieco się wyciszyły po dobrych wieściach, jakie nadeszły...
- Kochani operacja się udała. Dr Hanley jest zadowolony, mówi, że zrobił to co planował i bez żadnych niemiłych niespodzianek. Teraz najważniejsze jest pierwsze 24 godziny, zobaczymy jak Weronisia będzie sobie radzić. Na razie jest jeszcze podłączona do respiratora i ma ogrom kabelków. W jej pokoju jest ruch jak na autostradzie. Trochę nam tu praca serduszka spada, ale lekarze podchodzą do tego bardzo ostrożnie i mam nadzieję, że sobie z tym poradzą - napisała po operacji mama dziewczynki.
Ewelina Jamka
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie