Reklama

Z Szydłowca nie chcemy stworzyć indiańskiej wioski

- Nadzieją na rozwój naszego miasta jest rozwinięcie turystyki. Szydłowiec posiada wiele atrakcyjnych miejsc, których może być jeszcze więcej – podkreśla w rozmowie z TYGODNIK-iem Wiktor Cielecki, który wystąpił z inicjatywą nadania nazwy zaczynającego się na obrzeżach Radomia, a przebiegającego przez powiat szydłowiecki odcinka drogi S7 "Indiańska Droga Stanisława Supłatowicza". Skąd wziął się tak oryginalny pomysł?

TYGODNIK: Skąd pomysł, by drodze S7 nadać właśnie taką, a nie inną nazwę?

W. CIELECKI, JESIENIĄ UB. ROKU UBIEGAŁ SIĘ O FOTEL BURMISTRZA MIASTA I GMINY SZYDŁOWIEC: - Jestem rodowitym mieszkańcem Szydłowca. Znam problemy, bolączki i zapotrzebowania tego miasta. Wiem na co go stać. Mój wujek, Stanisław Stefański był znanym w okolicy partyzantem. Zginął w 1949 r. Pochodzę z rodziny, w której tradycje związane z Armią Krajową były dość mocno kultywowane. Moje myślenie nie ogranicza się tylko i wyłącznie do własnych potrzeb, ale przede wszystkim do potrzeb ludzi. Stanisław Supłatowicz, co niewiele osób pewnie wie, również był partyzantem. Na naszych terenach przelewał krew za ojczyznę, był ranny. Po wojnie został aresztowany, przeniósł się do Radomia, a później do Gdańska. Wiem, że często odwiedzał Szydłowiec, miejscową szkołę, propagował miłość do kraju, w którym się urodził. Dobry zwyczaj nakazuje uhonorować go, za to co zrobił. Byłem jedną z tych osób, która pod koniec lat 80-tych miała okazję go poznać. Nie wiedziałem, wówczas że jest Indianinem.

Pana zdaniem budowa wspomnianego odcinka zaszkodzi miastu?

- Tak. Podobnie jest zresztą z obwodnicą białobrzeską. Ludzie przestali już odwiedzać to miasteczko. Jeśli nadamy nazwę Indiańska Droga Supłatowicza" zrobi się o niej głośno. Niewątpliwie zwróci to uwagę turystów z Polski, Europy i świata, ponieważ nazwa "Indiańska Droga", którą będą wyświetlać nawigacje samochodowe, i o której będą pisać przewodniki turystyczne, da impuls do rozwijania turystyki w naszej małej ojczyźnie. Takie działanie wiązałoby się z szeroko rozumianą promocją miasta i powiatu.

Na terenie Szydłowca i powiatu turystyka kuleje?

- Od lat toczy się dyskusja, w którą stronę miasto ma iść. Nie tak dawno wydano przecież ok. 30 mln złotych na odnowienie Rynku, Ratusza. Powstał hotel. Poczyniony został pierwszy krok w kierunku rozwoju turystycznego naszego miasteczka. Jestem podróżnikiem z zamiłowania, który jeździ z kamerą po powiecie i nagrywa turystyczne ciekawostki. Okazuje się, iż powiat szydłowiecki jest jeszcze nie odkryty. Jest w nim wiele do zobaczenia, dlatego warto zastanowić się nad inicjatywą i aktywnie włączyć się w działanie na rzecz ruchu turystycznego. Przy pięknej, słonecznej pogodzie podróże po powiecie sprzyjają.

Jak zatem ściągnąć turystów? Zakopanem czy Łebą Szydłowiec nigdy nie będzie.

- Jest wiele malowniczych ścieżek i dróg rowerowych. Jestem pewien, że turysta, który by do nas przyjechał z pewnością nie mógłby narzekać na nudę. Turystyki nie zrobi się jednak w jeden dzień, tydzień lub rok. Potrzeba na to czasu. Droga, o której rozmawiamy ma powstać w ciągu dwóch lat. Nazwanie jej w taki sposób byłoby formą promocji, a poza tym absolutnie bezpłatną. Nikt z podatników nie poniósłby żadnych kosztów z tym związanych. Po drugie, nie chcemy z Szydłowca stworzyć indiańskiej wioski. Nie chodzi o to. Witz polega na tym, by jak najwięcej osób chciało tu przyjechać. Pół żartem, pół serio powiem, że jest to działanie z premedytacją.

Zainicjowana przez pana akcja nabrała już urzędowej mocy?

- Wiemy, że droga przebiegać będzie przez dwa powiaty: radomski i szydłowiecki. Wysłałem pismo do wicestarosty Leszka Margasa, człowieka nie związanego z żadną opcją polityczną. Dokument w tej sprawie trafił również do starosty Włodzimierza Górlickiego. Mnóstwo osób pyta mnie czy pomysł wypali. Jestem przekonany, że tak będzie. W innym przypadku nie angażowałbym się w akcję. Za cel postawiłem sobie, by nie odpuścić tematu. Oprócz lokalnych gazet postanowiłem nim zainteresować także media ogólnopolskie. Zamierzam ściągnąć telewizję i samemu stworzyć filmik. Spotykam się z pozytywnymi komentarzami na ten temat. Wiem, że są różne zapytania w sprawie drogi. Powtarzam: z Szydłowca nie chcemy uczynić wioski indiańskiej. Turysta analizując położenie drogi, na pewno zwróci uwagę na wspomniany Ratusz czy zamek, w którym król Zygmunt Stary grał w karty.

Powiat szydłowiecki daje wiele możliwości.

- Do tego trzeba promocji. Turystyka, to pieniądze dla gminy i powiatu, to ścieżki rowerowe, skateparki dla młodzieży, a sława miasta otwiera szereg drzwi przed mieszkańcami, którzy wyjechali z miasta, bo mogą się poszczycić swoim rodzinnym domem. Jeżeli włodarze nie pchną tej inicjatywy na tory maszyny urzędowej będzie to dużym faux pas. Powiat i gmina są na dalekich miejscach w rankingach, które mówią o dochodach na głowę mieszkańca, dlatego darmowa promocja jest cenną i wartościową formą pomysłu obywatelskiego.



Czy wiesz, że...
Stanisław Supłatowicz był rodowitym, amerykańskim Indianinem walczącym w obronie Polski. W czasie II wojny związany z Szydłowcem i Radomiem. W 1944 r. wstąpił do oddziału 72 pp AK Podobwodu Szydłowiec i został zaprzysiężony przez por. Henryka Podkowińskiego „Rena”. Wielokrotnie ranny, za męstwo w walce otrzymał wiele odznaczeń: Krzyż Walecznych, Medal Wojska Polskiego Londyn 15.06.1948, Krzyż Armii Krajowej Londyn 10.08.1981 r., Odznakę Akcji „Burza”, Odznakę Korpusu „Jodła”, Odznakę Żołnierzy AK. Po wojnie był aresztowany za przynależność do Armii Krajowej. W późniejszym okresie życia pisał książki, odwiedzał szydłowieckie szkoły w indiańskim stroju propagując miłość do Ojczyzny. W 2003 roku zmarł. Dziś jego imię nosi aleja w Uniejowie. W Gdańsku natomiast w wyniku rozpisanego konkursu spośród postaci historycznych, został wybrany na patrona dla tramwajów PESA kursujących po mieście.



 
Reklama

Reklama

Wideo Szydlowiecki.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do