
To była jedna z najgłośniejszych, kryminalnych zagadek na przestrzeni ostatnich lat w województwie świętokrzyskim. W ich poszukiwania zaangażowanych było ponad 200 funkcjonariuszy, psy tropiące, a także inne, dostępne wówczas środki. Śledczym do zakończenia układanki, brakowało jeszcze jednego, jakże istotnego elementu. Ten, jak poinformował w poniedziałek (25 maja) Kamil Tokarski, rzecznik prasowy świętokrzyskiego komendanta wojewódzkiego policji, został odnaleziony. Gdzie?
Sprawa błyskawicznie nabrała rozgłosu. Pisały i na bieżąco informowały o niej nie tylko regionalne, ale również ogólnopolskie media. Był rok 2007. 27-letni wówczas mieszkaniec powiatu skarżyskiego odbywał wyrok 3 lat i 5 miesięcy pozbawienia wolności za włamania i był już na końcu swojej kary. Jego pobyt w więzieniu wkrótce miał się przedłużyć o kolejne 4 lata, gdyż na koncie miał jeszcze inne przestępstwa, za które został skazany. O tym, że wyjdzie na wolność zapewne musiał wiedzieć wcześniej. Dlaczego?
W grudniu 2007 r. wspólnie z czterema innymi mężczyznami, mieszkańcami powiatów starachowickiego, skarżyskiego oraz kieleckiego został przetransportowany do Komendy Powiatowej Policji w Skarżysku-Kam. na rozprawę sądową. Z jednostki policji mieli trafić do Sądu, lądując na ławie oskarżonych. Ostatecznie do tego nie doszło. Powód? Przestępcy znajdując w pomieszczaniach dla osób zatrzymanych przepiłowali kraty, wygięli pręty oraz wyważyli okno i zbiegli.
Na masową skalę, rozpoczęto działania mające na celu jak najszybsze zatrzymanie zbiegów. Sprawa dla świętokrzyskiej policji stała się priorytetowa.
W akcję poszukiwawczą zaangażowanych było wówczas ponad 200 funkcjonariuszy. Na ulicach Skarżyska-Kam., a także drogach wjazdowych ustawiono blokady. Przemieszczające się auta kontrolowano. Stróże prawa przeczesywali okoliczne lasy, zaś do mieszkańców, kilkukrotnie zwracali się o pomoc w ujęciu zbiegów. Prosili również kierowców, by ci nie zabierali do swoich aut osób przypadkowych i zupełnie nieznanych.
Jak blisko 13 lat temu mówił Krzysztof Skorek, ówczesny rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach, mężczyźni najprawdopodobniej nie znali się. Ich znajomość miała dopiero narodzić się w policyjnej celi. Czy ktoś mógł im pomagać w brawurowej ucieczce? W tej sprawie prowadzono wewnętrzne postępowanie, dotyczące zaniedbań poczynionych przez samych policjantów.
Sami zbiegowie, nie nacieszyli się jednak zbyt długo wolnością. Czworo z nich zostało zatrzymanych po kilku dniach. Trafili za kraty. W 2011 r. zostali rozliczeni przez wymiar sprawiedliwości. Już jako oskarżeni usłyszeli wyroki od 4 do 6 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Skazano ich za samouwolnienie się oraz kradzież samochodu.
Na wolności pozostała jeszcze jedna osoba. Mający wówczas 27 lat, mieszkaniec powiatu skarżyskiego, zdołał przechytrzyć wszystkich, ukrył się w lesie, a następnie udało się uciec za granicę. Do czasu. Mężczyzna znalazł się na jednym z czołowych miejsc listy osób poszukiwanych
- Świętokrzyscy kryminalni zajmujący się poszukiwaniami celowymi cały czas deptali mu po piętach. W sprawę zaangażowany był także Interpol oraz Europejska Sieć Współdziałania Poszukiwań Celowych - poinformował nadkom. Kamil Tokarski, obecny rzecznik prasowy świętokrzyskiego komendanta wojewódzkiego policji w Kielcach. Stróże prawa na odnalezienie zbiega potrzebowali ponad 10 lat. W końcu dopięli swego.
Jak ustalili policjanci z zespołu poszukiwań celowych KWP w Kielcach, do stycznia 2020 r. przebywał w wielu krajach Europy. Wielokrotnie zmieniał swój wygląd i unikał kontaktu z policją. - Polski sąd i prokuratury wydały za nim trzy listy gończe oraz europejski nakaz aresztowania. Teraz okazuje się, że kilkukrotnie był w rękach włoskich policjantów, jednak udawało mu się uniknąć zatrzymania, ponieważ posługiwał się nie swoją tożsamością oraz dokumentami – dodaje rzecznik.
Jak zaznaczył nadkom. Tokarski, sprawa poszukiwań była trudna. Z jakiego powodu? - Co chwilę policjanci weryfikowali różne informacje na jego temat oraz miejsca w których mógł przebywać. Ostatecznie sprawa nabrała tempa gdy ustalono, że mężczyzna przebywa na stałe pod Neapolem, we Włoszech. W tym celu nawiązano ścisłą współpracę z włoską policją, a w czerwcu 2019 r. specjalna grupa świętokrzyskich policjantów udała się do San Giuseppe Vesuviano we Włoszech. Potwierdzili oni miejsca w których był obecny i zebrali kolejne ważne informacje na jego temat. Jednak samego poszukiwanego już tam nie było – tłumaczył oficer prasowy.
Do kolejnego przełomu doszło w styczniu 2020 r. - 40-letni już mężczyzna został zatrzymany w miejscowości Tilburg, na terenie Królestwa Niderlandów. Podobnie jak we Włoszech, chciał oszukać policjantów co do swojej tożsamości. Posiadał fałszywe dokumenty oraz samochód w którym prawdopodobnie przemycał papierosy. Przekazany przez polską policję materiał identyfikacyjny nie pozostawił wątpliwości, że holenderscy policjanci mają do czynienia z ukrywającym się od 13 lat poszukiwanym – dodał.
Śledczy nawet na moment nie zamierzali jednak zwalniać tempa. Wiedzieli, że są bardzo blisko upragnionego celu, w postaci zatrzymania. Efekt? Dziś mogą pochwalić się niewątpliwym sukcesem.
- W połowie maja, po przeprowadzeniu procedury ekstradycyjnej 40-latek z powiatu skarżyskiego specjalnym transportem został sprowadzony do Polski. Obecnie przebywa w zakładzie karnym w Warszawie, gdzie oczekuje na proces w sprawie ucieczki ze skarżyskiej komendy. Ta sprawa udowadnia, że policjanci nigdy nie odpuszczają – podkreślał rzecznik Tokarski.
Jeden z antybohaterów tej historii, oczekiwać będzie na wyrok. Do odbycia ma ponad 4 lat pozbawienia wolności oraz sprawę karną o ucieczkę z komendy, za co grożą mu dodatkowe 3 lat więzienia.
Rafał Roman
Fot. Policja Świętokrzyska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie