Reklama

Kariera dziennikarza - początki, TVP, Onet, Radio Eska, doświadczenia i fascynacje. Emocjonujące momenty pracy, powrót do TVP3 Kielce jako dyrektor. Szkoła w Szydłowcu, powroty do rodzinnych stron i wspomnienia.

W rozmowie z Piotrem Rogozińskiim, dyrektorem TVP3 Kielce, dowiadujemy się, jak rozpoczęła się jego pasja dziennikarska, co go fascynuje w pracy reportera oraz jakie wydarzenia z życia zawodowego wywarły na nim szczególne wrażenie.

Kiedy zaczął pan swoją przygodę z dziennikarstwem? 

 - Zawsze, jak to wspominam, to się uśmiecham. To, że chcę zostać dziennikarzem, uświadomiłem sobie w liceum. Miałem wtedy jakieś 16-17 lat i co ciekawe, uczęszczałem do klasy informatycznej. Co może wydawać się jeszcze dziwniejsze, na maturze ustnej zdawałem m.in. ... fizykę. Z językiem polskim nigdy nie miałem jednak problemów, więc dla moich najbliższych wybór studiów dziennikarskich nie był chyba aż tak wielkim zaskoczeniem. Oczywiście najbardziej interesowała mnie wówczas telewizja – chęć przygotowywania relacji na żywo, przeprowadzania wywiadów, itd. Wszystko zaczęło się jednak od pisania do "Głosu Szydłowieckiego". Ukazało się tam kilka moich tekstów. Pamiętam, że pierwszy dotyczył ogrodzenia zalewu (śmiech – red.)    

- Gdzie stawiał pan pierwsze kroki? Kiedy to było? Jak wspomina pan ten czas? 

- Współpraca z "Głosem Szydłowieckim" była raczej epizodem, pewną przygodą i zabawą w dziennikarstwo. Na poważnie zacząłem pracować w TVP 3 Kielce. Szansa, by tam trafić pojawiła się już na studiach.   

- Jak trafił pan do Telewizji Polskiej? 

 - To głównie zasługa mojego wykładowcy z Wyższej Szkoły Dziennikarskiej, Marka Maldisa, który prowadził warsztaty telewizyjne. Niejako w nagrodę za aktywność na tych zajęciach otrzymałem szansę na odbycie praktyk w TVP 3 Kielce. Trafiłem do tej redakcji na wakacje, a później szef ośrodka, czyli Marian Curzydło, pozwolił mi zostać na dłużej i tak spędziłem tam  prawie 12 lat. W międzyczasie zdobyłem jeszcze tytuł magistra na studiach dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim. To był niesamowity czas. Bardzo dużo się wówczas nauczyłem. Przeszedłem drogę od reportera, przez prezentera, aż po wydawcę programów informacyjnych i publicystycznych. Z przyjemnością zajmowałem się też relacjami sportowymi.  

- W pana karierze zawodowej był również Onet i Radio Eska. Czym się pan tam zajmował? 

- Po rozstaniu z TVP3 Kielce w 2016 r. rzeczywiście trafiłem do Onetu. Nie chciałem opuszczać Kielc, w których zamieszkałem zaraz po studiach, więc aplikowałem na stanowisko reportera regionalnego. Wszystko potoczyło się błyskawicznie i dołączyłem do młodego, dynamicznego zespołu. Przygoda z Onetem trwała osiem lat i zawsze będę wspominał ją wspaniale. Z czasem zacząłem pisać o sprawach nie tylko z regionu świętokrzyskiego, ale także ogólnopolskich, a nawet światowych – głównie o wojnie w Ukrainie. Co jednak najważniejsze, poznałem w tym czasie wielu świetnych dziennikarzy, a także miałem przyjemność rozmawiać z wybitnymi postaciami i ekspertami. Co do Eski, to dołączyłem do kieleckiej redakcji tego radia w 2018 r. Tam czytałem serwisy i magazyny reporterskie. To też była świetna przygoda i szansa na zdobycie doświadczenia. Cieszę się, że udawało mi się łączyć pracę w obu tych mediach. Dodam, że po drodze prowadziłem też warsztaty dziennikarskie ze studentami na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach.    

 - Ma pan doświadczenie w dziennikarstwie telewizyjnym, radiowym i internetowym. Które z nich jest najbliższe pana sercu, w którym najlepiej się pan odnajduje i dlaczego? 

- Dziennikarstwo pod każdą postacią daje niesamowitą przyjemność i radość z wykonywania tej pracy. To po prostu świetny zawód, który pozwala być w centrum różnych wydarzeń i stwarza okazję do poznania niesamowitych ludzi czy miejsc. Współczesny reporter musi znać się prawie na wszystkim i umieć przekazywać informacje na wszystkie możliwe sposoby, wszystkimi możliwymi kanałami. Wiadomo, że najszybszy jest obecnie przekaz internetowy, ale z drugiej strony więcej satysfakcji dają relacje na żywo dla radia i telewizji.  

- Co najbardziej fascynuje pana w dziennikarstwie? 

- Chyba właśnie ta okazja do bycia świadkiem ważnych wydarzeń i szansa na poznawanie ludzi i ich historii. Dziennikarz często nie wie, co przyniesie jutro i kogo spotka na swojej drodze. Dlatego ten zawód nigdy się nie nudzi. 

- Wspomina pan jakieś szczególne momenty w pracy dziennikarskiej? Takie które wywołały może w panu wzruszenie, poruszenie, jakąś szczególną radość lub smutek? Może spotkanie z jakimś szczególnym człowiekiem?

- Myślę, że każdy dziennikarz ma w pamięci takie momenty. Jedne są miłe, drugie już mniej. Dla mnie wyzwaniem było relacjonowanie powodzi, która zalała Sandomierz w 2010 r. Trochę czasu minęło, zanim otrząsnąłem się po tym, czego byłem świadkiem. Z radością wspominam historię, gdy na antenie TVP Info relacjonowałem poszukiwania zaginionego chorego chłopca spod Ostrowca Świętokrzyskiego. Udało się go odnaleźć po kilku godzinach, a później od wzruszonej mamy dowiedzieliśmy się, że ktoś rozpoznał chłopca dzięki naszej relacji, która naprowadziła policję na jego trop. Z kolei w Onecie razem z Tomaszem Pajączkiem napisałem duży reportaż o osobach, które po śmierci oddały swoje organy i dzięki temu uratowały co najmniej dziewięć żyć. Ten tekst odbił się szerokim echem, miał niesamowitą liczbę odsłon i myślę, że chociaż trochę uświadomił ludziom, że dawstwo organów jest niezwykle ważne. W takich sytuacjach dziennikarz czuje, że jego praca ma sens. Mam jeszcze jedno wspomnienie związane z Szydłowcem. Pewnie mieszkańcy pamiętają, że w 2013 r. miasto odwiedził prezydent Bronisław Komorowski. Tak się złożyło, że ja obsługiwałem tę wizytę z ramienia TVP Info. Miło było przyjechać do Szydłowca służbowo (śmiech – red.).      

- Jak odnajduje się pan na stanowisku dyrektora TVP3? Łatwo jest być szefem? 

- To na pewno duże wyzwanie. Decyzja o powrocie do TVP nie była łatwa, ale jej nie żałuję i cieszę się, że ją podjąłem. Oczywiście w kieleckim oddziale wciąż pracuje wiele osób, z którymi współpracowałem przed 2016 r. Do tego jest sporo nowych, młodych i ambitnych ludzi. Widzę w nich duży potencjał. Myślę, że wspólnie odbudujemy wizerunek mediów publicznych, który niestety w ostatnich latach bardzo podupadł. Chcę, aby TVP Kielce znowu była telewizją dla wszystkich mieszkańców świętokrzyskiego, żeby skupiała się na ludzkich sprawach, a nie partyjnym przekazie. Wierzę też w to, że cała TVP będzie przyciągała coraz więcej widzów. Niebawem widzowie obejrzą odświeżony Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu czy mecze Polaków na Euro 2024, które z pewnością okażą się hitami oglądalności. Sukcesem zakończył się wielki projekt rekrutacyjny Telewizji Polskiej – "Włącz się! Zmieniajmy się razem", w ramach którego zgłosiło się do nas prawie 2 tysiące osób chętnych do pracy w roli dziennikarza czy prezentera. Najlepsi z nich znajdą zatrudnienie w TVP. Prywatnie cieszę się też z tego, że ruszyły już zdjęcia do serialu historycznego "Królowie", bo będą one realizowane m.in. w Wąchocku, który leży raptem 40 km od Kielc.  

- Jakie szkoły ukończył pan w Szydłowcu? 

- Wraz z rodziną przeprowadziłem się do Szydłowca ze Skarżyska-Kamiennej. Miałem wówczas 12-13 lat. Od szóstej klasy byłem uczniem Szkoły Podstawowej przy ul. Folwarcznej, a później ukończyłem nasze szydłowieckie liceum. Mam bardzo dużo miłych wspomnień szczególnie z czasów nauki w "Sienkiewiczu". 

- Często bywa pan w rodzinnych stronach? 

- Z Kielc do Szydłowca nie jest daleko, więc zaglądamy z żoną i córką dość często, praktycznie co tydzień. Odwiedzamy wówczas rodziców i przyjaciół. Pola ma dopiero cztery lata, więc nie wyobraża sobie niedzieli bez zabawy z dziadkami czy siostrami.     

- Wspomina pan szczególnie jakichś nauczycieli, kolegów, koleżanki? 

- Szkolny czas spędzony w Szydłowcu wspominam bardzo dobrze. W podstawówce to były tylko trzy lata, ale z niektórymi osobami mam kontakt do dzisiaj. Naukę w liceum pamiętam jeszcze lepiej. Nasza klasa, której wychowawcą był późniejszy dyrektor Karol Kopycki, słynęła z tego, że miała mocny męski skład, który "dawał popalić" niektórym nauczycielom (śmiech – red.). Tworzyliśmy naprawdę zgraną paczkę i chociaż później nasze drogi się rozeszły, bo rozjechaliśmy się w różnych kierunkach, to jednak przyjemnie jest spotkać się co jakiś czas w Szydłowcu przy okazji świąt czy jakiegoś weekendu.     

 - Ulubione miejsca w Szydłowcu? 

- Szydłowiec to piękne miasto, które ma wiele cudownych miejsc. Cieszy też to, że bardzo się zmienił, wypiękniał. Teraz najwięcej czasu spędzamy na działce rodziców położonej przy ul. Słonecznej, ale często zaglądamy też nad zalew czy do parku przy zamku. Powiem szczerze, że najprzyjemniej jest wtedy, kiedy spotykamy się z przyjaciółmi, którzy wyjechali np. do Warszawy, a tak jak my przyjechali do Szydłowca na weekend i po prostu spacerujemy godzinami po różnych uliczkach i wspominamy dawne czasy.


 

Aktualizacja: 21/04/2024 17:00
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Szydlowiecki.eu




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do